Przegląd tematu |
Wysłany: Nie 18:50, 26 Lis 2006 Temat postu: | |||||
|
Wysłany: Nie 18:49, 26 Lis 2006 Temat postu: | |
[quote='Rafał Ziemkiewicz']Trzy dni obłudy
Nie ulega kwestii, żałoby wychodzą u nas coraz bardziej profesjonalnie. Stacje telewizyjne szybko wrzucają logo w czerń albo opatrują je czarną pętelką, podobnie zmienia się kolor internetowych winiet i pierwszych stron gazet, a przyuczeni dziennikarze gładko sypią dyszoszczypatielne frazy: "Wszystkie polskie serca przepełniła żałoba", "Cała Polska łączy się w bólu", "Wszyscy płaczemy razem z rodzinami ofiar" i tak dalej. Telewizje pilnują się nawzajem, czy może która nie dość skwapliwie przybrała żałobną minę i nie zdjęła dobranocki. I licytują się ogłaszaniem na czarnych paskach, ile która przeznacza dla rodzin ofiar. A jeśli zamiast obowiązkowego nieustającego rozsmakowywania się w płaczu wdów i sierot poleciał gdzieś normalnie serial, ogłasza się hańbę i znieczulicę i odpowiedzialni muszą się grubo tłumaczyć. Prezydent ogłasza żałobę narodową. Trzydniową. Jeden dzień by nie wystarczył. Po zawaleniu się hali targowej, gdzie zginęło znacznie więcej osób, jeden dzień wystarczył, ale wtedy było wtedy, a teraz jest teraz - zginęli nie przypadkowi hodowcy gołębi, tylko górnicy na posterunku pracy. Nasi żołnierze w Iraku też ginęli na posterunku, ale do głowy nie przyszło nikomu ogłaszać z tego powodu żałobę. Teraz może przyjdzie. Zginęło 23 ludzi. Każdego weekendu o kilkunastu więcej ginie na polskich drogach, ale to nie jest żaden news, nie ma do pokazania zapłakanych wdów i sierot zebranych w jednym miejscu, więc nikt z tego powodu nie będzie urządzał żałobnego cyrku, a prezydent nie będzie się starał zasłużyć ogłaszaniem trzydniowej żałoby. Zresztą musiałby dla proporcji ogłosić czterodniową. Wszystkie serca się rwą i płaczą, cały kraj stanął porażony ogromem górniczej tragedii. Tylko że jak oderwę wzrok od telewizora czy gazety, to nic podobnego nie widzę. Ludzie zajmują się swoimi sprawami, śpieszą się, cisną w metrze, klną, jak jeden drugiemu nadepnie na stopę. Nikt nie odwołuje codziennych zajęć - chyba że jest aktorem albo muzykiem, ale to nie jego decyzja - nikt nie przekłada na inny dzień imienin. Jeśli właściciele dyskotek usłuchają nakazu pana prezydenta i pozamykają w ten weekend lokale, to ludzie strasznie ich sklną. Ale pewnie większość nie zamknie. Ot, powiesi się na stroboskopach czarną wstążkę albo zarządzi w trakcie, żeby wszyscy przerwali na moment pląsy i chwilą ciszy oddali cześć ofiarom tragedii. I jakby co, to znaczy jakby przyszła policja, będzie można wytłumaczyć, że impreza miała poważny charakter. Może jakiś tabloid trzaśnie fotki i wywali je w poniedziałek z tytułem "Ci degeneraci mają gdzieś naszą żałobę!". I ci sami ludzie, którzy weekend przetańczyli albo nie mogąc obejrzeć filmu w kinie puścili sobie na DVD "Krwawe bęcki 7" będą przez chwilę oburzeni, chyba że ktoś rozpozna na zdjęciu akurat siebie. Bądźmy poważni: trzydziestoparomilionowy naród nie znieruchomieje na trzy dni w bólu z powodu śmierci dwudziestu kilku osób. Nikt nie jest w stanie aż tak się przejąć tragedią kogoś, o kim tylko słyszał. Owszem, możemy wykonać jakiś gest solidarności. Wpłacić na ofiary, pójść na mszę, spuścić flagi, powstrzymać się przez jeden dzień. Normalny człowiek współodczuwa z innymi i chce jakoś okazać swe współczucie. Jakimś gestem. To jest szczere, ale z natury rzeczy trwa chwilę. Ale chwila nie wystarczy, gdy każdy chce być w żałobie prymusem. Mediom żałoba pozwala ukryć, że tak naprawdę chodzi o szoł, o niusa, bo wszystkie te płacze i lamenty nabijają słupki oglądalności, a i gościom, przewijającym się korowodem przez studia i łamy coś z tej popularności skapuje, więc nawet pisarz Kuczok (ten od powieści pod adekwatnym tytułem "Gnój") może przy okazji wystąpić jako chwalca tradycyjnej śląskiej rodziny jako ostoi wartości. Polityk może się wykazać, jak to bezbrzeżnie kocha wyborców. Niejednej firmie demonstracyjne dorzucenie kasy na ofiary przysporzy reklamy. A my wszyscy patrzymy na to owczym wzrokiem i posłusznie dajemy się terroryzować, choć może w duszy ktoś czuje, że to jakiś cyrk, obłęd, że nic w tym nie ma z autentycznego współczucia, bo jeśli było, to się dawno rozpuściło w urzędowym rytuale, tylko sam cyrk, fasada, cymbał grzmiący i miedź brzęcząca - ale przecież nijak zaprotestować, bo wyjdzie, że się nie współczuje i nie szanuje ludzkiego bólu. Kto go bardziej nie szanuje, zapytam - ten, kto się od tej żałobnej kampanii dystansuje, czy ci, co ją do granic absurdu nakręcają?[/quote] |
Wysłany: Śro 15:03, 08 Lis 2006 Temat postu: | |
http://media.wp.pl/kat,41794,wid,8589242,wiadomosc.html?rfbawp=1162983751.821&ticaid=12a58
lol, ale rotfl |
Wysłany: Wto 20:08, 07 Lis 2006 Temat postu: | |
A może chciały połączyć przyjemne z pożytecznym?
Dla mnie takie rozwiązania to jest ciągle abstrakcja. |
Wysłany: Wto 19:52, 07 Lis 2006 Temat postu: | |
joł, nie wiedziałam, że laski mogą być tak zdesperowane ;P przecież jest tysiące innych rozwiązań, stypedia, prace weekendowe.. nie rozumiem, czemu się na to godziły (może się łudziły, że koleś z którym będą mieszkać będzie superprzystojny i skończy się jak w Pretty Woman? ;P). |
Wysłany: Wto 13:58, 07 Lis 2006 Temat postu: | |
http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=7713 |
Wysłany: Śro 16:25, 01 Lis 2006 Temat postu: | |
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,3707270.html?as=1&ias=9&startsz=x polecam |
Wysłany: Śro 21:10, 18 Paź 2006 Temat postu: | |
nudno by bylo gdyby ludzie się ze sobąwe wszystkim zgadzali.
mi też się podobało. tylko nie aż tak ;p |
Wysłany: Śro 21:02, 18 Paź 2006 Temat postu: | |
artykul niezły, z tym, że pod pewnymi wzgledami mam inne zdanie o koncercie.
brak tloku byl sporym urokiem wieczoru. ogolnie to nadal czuje do żółwi sentyment, wiec koncert mi sie podobał |
Wysłany: Śro 18:42, 18 Paź 2006 Temat postu: | |
raczej nie bardzo on prasowy... ale zawsze artykuł! ;P
http://www.koncerty.net.pl/artykul,13 |
Wysłany: Wto 13:05, 17 Paź 2006 Temat postu: | |
Dla tych co nie lubią Mc Donalda
10 tysięcy odtwarzaczy MP3 rozdanych w ramach promocji sieci McDonald w Japonii miało w sobie konia trojańskiego. Na promocyjnych odtwarzaczach umieszczono 10 piosenek. Jak się później okazało, trafił tam też trojan QQPass wykradający hasła. Tworząca oprogramowanie antywirusowe firma F-Secure podaje, że istnieją pogłoski jakoby samo podłączenie odtwarzacza do komputera z systemem Windows uruchamiało infekcję. Choć jest to mało prawdopodobne, to jednak możliwe do przeprowadzenia przy wykorzystaniu ewentualnej luki w powłoce explorer.exe bądź sterownikach USB. Rozpoczęto już akcję całodobowej wymiany zarażonych odtwarzaczy. Dotychczas nie udało się ustalić w jaki sposób trojan trafi do odtwarzaczy MP3. |
Wysłany: Wto 14:37, 29 Sie 2006 Temat postu: Artykuły prasowe warte przeczytania | |
Wklejajcie linki do fajnych arykułów, lub dawajcie całe teksty. Wszystko co uznacie za godne polecenia. Na początku coś z dzidziny sportu ... chyba
Homoseksualizm w sporcie - temat tabu? Czułe uściski, pocałunki po strzelonym golu. Wspólne kąpiele nago. Kult zgrabnej sylwetki, twardych mięśni. Setki młodych mężczyzn, kibiców wpatrzonych z podziwem i oddaniem w innego dwudziestolatka. Sporty zespołowe wytwarzają specyficzną atmosferę męsko-męskich więzi. To dlatego temat homoseksualizmu jest w nich takim tabu. Kilka tygodni temu swój homoseksualizm ujawniła światu w wywiadzie prasowym Sheryl Swoopes, jedna z najlepszych koszykarek w historii tego sportu. Trzykrotna MVP ligi WNBA, trzykrotna złota medalistka igrzysk olimpijskich. Pierwsza kobieta, która miała model butów sportowych nazwany swoim nazwiskiem (Nike Swoopes). Ujawnienie, że "Jordan w spódnicy" jest lesbijką, przywołało temat, który w amerykańskich mediach powraca jak bumerang: kiedy do homoseksualizmu przyzna się jakaś męska gwiazda sportów zespołowych? Ilu ich jest? Jeśli ktoś myśli, że w wielkich klubach futbolu amerykańskiego, koszykówki, baseballu i hokeja nie ma homoseksualistów, jest w dużym błędzie. Choć oficjalnie oczywiście nie ma. Jim Buzinski, dziennikarz zajmujący się tematyką gejów w sporcie, ocenia, że w głównych zawodowych ligach USA homoseksualistów są dziesiątki. Sam zna nazwiska zarówno supergwiazd, jak i ligowych wyrobników, o których wie na pewno, że są gejami. Dave Pallone, były sędzia ligi baseballa MLB, zwolniony w 1988 roku za to, że ujawnił swoją homoseksualną orientację, twierdzi, że z gejów w lidze MLB można spokojnie utworzyć drużynę gwiazd. Zresztą brak homoseksualistów w tak szerokim gronie, jakim jest amerykański sport zawodowy, byłby nieprawdopodobny. Statystyka podpowiada, że w zespole 20-30 mężczyzn, a po tyle mniej więcej liczą sportowe drużyny, zdarza się jeden-dwóch o skłonnościach homoseksualnych. Mogą być drużyny, gdzie ich nie ma w ogóle, tak jak mogą być takie, gdzie jest ich więcej. I ta prawidłowość dotyczy zarówno takich klubów jak: Dallas Cowboys, Chicago Bulls, New York Yankees, jak i zespołów w innych krajach. Również - bo dlaczego miałoby być inaczej - w polskiej lidze piłkarskiej, koszykarskiej czy siatkarskiej. Jednak w żadnym z tych klubów nie ma gejów jawnych. Dyskusje trwają Temat gejów w sporcie, szczególnie w męskich sportach zespołowych, jest tabu. Choć nie do końca. Kibice na całym świecie chętnie poczytają w zbereźnych brukowcach o tym, kto jest gejem, czy raczej o kim się mówi. Ktoś rzuci czasem z przekąsem jakieś nazwisko podczas rozmowy telefonicznej w sportowym talk-radio. W gronie kilku kolegów w barze, przy kolejnych butelkach budweisera, przekonywać się o tym, czy dany futbolista albo mistrz wagi ciężkiej w boksie jest pedziem, czy nie, można godzinami. I są jeszcze trybuny i boisko. Przezwisko: "Ty pedale!" jest najcięższym epitetem w arsenale wulgaryzmów rzucanych w przypływie nienawiści. I to zarówno w Polsce, Anglii, jak i USA. Rzucają je nie tylko kibice, ale także obrażający siebie, sędziego lub wrogich kibiców zawodnicy. Czy to sprawa prywatna Na pierwszy rzut oka to tabu - geje w sportach zespołowych - wydaje się czymś naturalnym. "Orientacja seksualna jest moją prywatną sprawą i nikomu nic do tego" - powie stereotypowo przeciętny sportowiec. Oczywiście tak jest i dlatego dziennikarze, tak samo w USA, jak i Polsce, czy Anglii, nie wytykają gwiazdorom ich orientacji seksualnej. W szanujących się mediach nie publikuje się plotek i pogłosek o tym, kto jest homoseksualistą, nawet jeśli dziennikarze sportowi - znów podobny mechanizm działa w Ameryce, Polsce i reszcie świata - słyszą takie wiadomości również z wiarygodnych źródeł. Tyle że szczególnie w Ameryce homoseksualizm dziś nie jest tym samym, czym był w jeszcze 20 lat temu. Dziś ujawnienie homoseksualnej orientacji przez znanego pisarza, malarza, aktora, piosenkarza nie wywołuje w USA żadnej sensacji. Homoseksualiści zawierają śluby i adoptują dzieci. O głosy gejów otwarcie zabiegają kandydaci na prezydenta (np. Bill Clinton w obu kampaniach). Ludzie otwarcie przyznający się do homoseksualizmu są członkami Kongresu, nauczycielami, prezesami wielkich korporacji. Nawet księżmi katolickimi. Pomijając ideologiczny spór czy taki stan rzeczy jest pozytywny, czy nie, czy jest symbolem łamania tradycyjnych wartości, i prowadzi społeczeństwo do zguby, czy też, przeciwnie, oznacza dużą tolerancję i koniec dyskryminacji seksualnych mniejszości - taka jest rzeczywistość dzisiejszej Ameryki. We wszystkich wymienionych wyżej przypadkach, choć seksualność pozostaje nadal prywatną sprawą, to jednak nie jest najbardziej strzeżoną, wstydliwą tajemnicą. Wszędzie poza sportem. To, że swojej odmiennej orientacji seksualnej nie ujawni piłkarz Legii, Wisły czy Widzewa, można łatwo zrozumieć, bo w Polsce nie tylko kibice zieją homofobią. Ale w Ameryce? Przyczyny Jedną z przyczyn, dlaczego sport w Ameryce jest praktycznie zamknięty dla zdeklarowanych gejów, jest tło rasowe. Zdecydowana większość zawodników w ligach koszykówki, baseballa, futbolu to Murzyni. Tymczasem w tej grupie społecznej nastawienie antyhomoseksualne jest zdecydowanie ostrzejsze niż wśród białych. Ani większa tolerancja, ani polityczna poprawność nie zmienią sytuacji, w której podejrzenie o homoseksualizm w murzyńskich środowiskach sportowych, raperskich czy gangsterskich - czyli tych, w których obraca się wielu czarnoskórych młodzieńców - oznacza w najlepszym razie całkowitą izolację od własnego środowiska. Druga przyczyna jest ważniejsza i bardziej złożona. W istocie atmosfera, zwyczaje, rytuały w szatni drużyny sportowej są bardzo podobne w każdej lidze na całym świecie. Grono twardych mężczyzn. Spoconych, dyszących, rozpalonych od emocji. Czułe, i jakże szczere uściski, nawet pocałunki po strzelonym golu, zdobytych punktach, wygranym meczu. Nagość jest czymś powszednim. Wspólne prysznice, pożyczanie sobie mydła, ręcznika. Rubaszne żarty i dowcipy, główne tematy to oczywiście kobiety, seks, organy płciowe. Poklepywania, mające dodać otuchy. Kibice widzący to na co dzień, oczywiście nie zwracają uwagi. Ale osoba, która jest pierwszy raz na meczu koszykówki czy siatkówki, natychmiast zwraca uwagę na to ciągłe poklepywanie się po tyłkach. Poza sportowym boiskiem zachowanie takie musiałoby, delikatnie mówiąc, mocno zaskakiwać. A to przecież dopiero początek. Codzienność sportowej szatni to również kult ciała - zgrabnej sylwetki, kształtnych, twardych i wytrzymałych mięśni. Od tego już tylko krok do wyglądu zewnętrznego. Starannego rozprowadzania żelu do włosów, wmasowywania balsamu do ciała, kremów do twarzy, spryskiwania się najdroższymi zapachami. Do tego slipki Versace, dżinsy od Calvina Kleina, marynarka od Bossa, torby Louisa Vuittona. Brylantowy kolczyk w uchu. Każdy, kto stał pod szatnią, gdy wychodzili z niej po meczu zawodnicy Legii, Juventusu czy New York Knicks, wie o czym mowa. No i są jeszcze kibice. Setki młodych chłopców skandujących nazwisko innego dwudziestolatka. Z najgłębszym uczuciem. Uważający go za idola, podziwiający, układający na jego cześć piosenki, wybaczający mu wszystko (chyba że przejdzie do innego klubu ). Kult maczo Nie chodzi mi o to, by udowodnić, że cały sport jest przesiąknięty homoseksualizmem, bo to oczywiście bzdura. I opisane zwyczaje, rytuały sportowe nie mają wcale podtekstów homoseksualnych. Sport zespołowy stwarza niespotykane w żadnej innej dziedzinie życia sytuacje męsko-męskie. Jednak w każdej innej dziedzinie życia sytuacje te mogłyby mieć podtekst homoseksualny. I w tym rzecz. Sportowcy - zapewne bardziej podświadomie niż świadomie - zdają sobie z tego sprawę. I grając role twardych supersamców, maczo bez skazy, bez przerwy nabijających się z pedałów, opisujących kolegom z anatomicznymi szczegółami najnowsze podboje miłosne, zabezpieczają siebie i całe otoczenie przed naruszeniem tego świętego kręgu męskiego sportu. Przed najlżejszym cieniem podejrzeń. Gej w szatni, zapewne tak im się wydaje, tę równowagę by naruszał. Gdyby był jednym z kolegów, którego trzeba by całować, obściskiwać, klepać po tyłku (i samemu dać mu się klepać), wspólnie się z nim kąpać itd. Co by się wtedy stało? Oni już tu są Takie rozumowanie ma jeden mankament. Zakłada, że sport jest obecnie czysty od gejów, i że jest nieprzygotowany na ich włączenie do składów zawodowych drużyn. Tyle że przecież geje w tych szatniach - i pod tymi prysznicami - są już dziś. I byli 10, 20 i 40 lat temu. Lista zawodników czterech głównych amerykańskich lig zawodowych, którzy ujawnili swoją homoseksualną orientację, jest długa. Wszyscy jednak zrobili to już po zakończeniu kariery. O tej kulturze maczo sporo ma do powiedzenia były futbolista Dave Kopay. Po zakończeniu kariery w 1976 roku, w głośnej autobiografii, ujawnił szczegóły swojego życia jako homoseksualisty w NFL. - Warto się zastanowić, co się kryje za ujawnianymi co jakiś czas przypadkami zbiorowych gwałtów i napastowania seksualnego kobiet przez grupy futbolistów - mówił kilka lat temu Kopay w rozmowie z "New York Timesem". - Czy ci chłopcy chcą udowodnić jeden drugiemu swoją męskość? A może używają kobiet jako wymówki, by mieć wspólne przeżycia seksualne z innymi kolegami z drużyny? Gdy grałem w NFL, brałem udział w seksie grupowym z udziałem kobiet tylko dlatego, że obok mnie seks uprawiali mężczyźni, inni gracze I znów: ekscesy seksualne sportowców - wspólne wypady do agencji towarzyskich, zabawy w hotelach podczas zgrupowań czy meczów wyjazdowych, oskarżenia o gwałty zbiorowe - takie historie są znane w sporcie amerykańskim, ale także polskim, brytyjskim i pewnie w każdym innym kraju. Wspomniany Dave Kopay jest dziś bogatym biznesmenem, wykłada w całej Ameryce, a jego książka to właściwie klasyk z gatunku literatury sportowej i gejowskiej. Ale losy sportowców homoseksualistów w USA były różne. W końcu lat 70. Glenn Burke, zapowiadający się na supergwiazdę baseballu w Los Angeles Dodgers, w pewnym momencie nie wytrzymał ciągłego strachu o to, że ktoś się dowie. Ujawnił swój homoseksualizm szefom klubu i kilku kolegom. Menedżerowie klubu naciskali, by nikomu więcej nie mówił, by zachowywał pozory. Nakłaniali nawet, by ożenił się z jakąś dziewczyną, co pozwoli lepiej zamaskować homoseksualizm. Oferowali nawet, że pokryją koszty miodowego miesiąca w luksusowym kurorcie! Gdy Burke odmówił, pozbyto się go, transferując do innego klubu. Nie wytrzymał docinków nowych kolegów i szefów, zakończył karierę. W 1995 roku załamany psychicznie, bez zaoszczędzonego grosza, zmagający się z narkotykami, bezdomny, zmarł na AIDS. Jednym z paradoksów jest to, że właśnie Dodgers (wtedy jeszcze grający w Nowym Jorku), byli zespołem, który przełamał barierę rasową w amerykańskim sporcie, wstawiając do drużyny w 1947 roku czarnoskórego Jackie Robinsona. Co mówią sondaże Czy tak samo byłoby i dziś? Czy chętnego do ujawnienia się też spotkałyby takie szykany? Czasy chyba się zmieniają. W ubiegłorocznym sondażu "Chicago Tribune", 74 proc. z 750 graczy ligi baseballa stwierdziło, że gej w ich drużynie by im nie przeszkadzał. W sondażach kibiców również około 70 proc. twierdzi, że ujawnienie w ich ulubionym klubie geja nie miałoby żadnego znaczenia. Na razie jednak na sondaże nikt nie zwraca uwagi i geje w sportach zespołowych nadal się starannie ukrywają. Wymieniają z kolegami sprośne dowcipy, nabijają się z pedałów, nawet żenią, wierząc, że danie żonie wolnej ręki i platynowej Visy podczas zakupów zrekompensuje jej brak męża w sypialni. Kiedy więc ujawnią się pierwsi? - Pierwsi gwiazdorzy w sportach zespołowych, którzy są gejami, dziś chodzą jeszcze do szkoły - twierdzi w internetowej "Encyklopedii gejów i lesbijek" dziennikarz sportowy i gej, Jim Buzinski. - O ich orientacji seksualnej już teraz wie otoczenie i traktuje to normalnie. Do czasu, aż osiągną poziom sportu zawodowego, ich homoseksualizm będzie już starym newsem, każdy się do tego przyzwyczai. Nasze społeczeństwo zmieniło się na tyle, że sportowcy geje będą już wkrótce czymś normalnym. Marcin Gadziński, Waszyngton - Gazeta Wyborcza |